Proboszcz w Błażowej

Po krótkim okresie pracy w miejscowości Gać przyszedł awans na większą parafię – do Błażowej. Tam ks. Bronisław Markiewicz pozostanie dłużej – od 1 lipca 1877 roku do 15 listopada 1884 roku.

Tam został Ksiądz dziekanem…

Wicedziekanem dekanatu strzyżowskiego.

Błażowa nie była jednoosobową placówką. Miał Ksiądz swoich wikariuszy. Pamięta ich Ksiądz?

Pamiętam ich doskonale: Jan Antosz, Marcin Augustyn, wspominany Wawrzyniec Pilszak, Michał Puchalik, Paweł Róg i Leon Kwiatkowski – mój następca i społecznik. Sam zresztą o niego prosiłem i zaszczepiłem w nim pracę na polu społecznym.
 
Zdołaliście nawiązać między sobą braterskie relacje?

Tak. Siedzieliśmy, graliśmy w karty…
 
W karty?

Tak. Zwłaszcza jeden z wikarych bardzo lubił grać. Pamiętam, jak kiedyś podczas gry ktoś zapukał do drzwi z prośbą o odwiedziny chorego. Ów wikary zerwał się, aby tam pójść, ale go powstrzymałem i sam poszedłem. Mówiąc szczerze, wyrwałem się, bo mnie gra w karty męczyła. Ale grałem z nimi, bo dzięki temu mogliśmy przybywać razem. Ja sam bardziej lubiłem szachy.

Miałem dobry skład wikariuszy. W parafii pracy było dużo, ale z nimi można było robić cuda. Jak mieli jakiś dobry pomysł to go realizowaliśmy. Czasem to ja miałem oryginalne pomysły, co wprawiało moich wikariuszy w osłupienie.
 
Mógłby Ksiądz opowiedzieć o tych „szalonych” pomysłach?

Błażowa była znana z warsztatów tkackich, które jednak z biegiem czasu podupadły. Dlatego w 1880 roku postanowiłem zwrócić się do Sejmu Galicji i do marszałka Mikołaja Zyblikiewicza z prośbą o pomoc w odrodzeniu miejscowego przemysłu. Na wizytację przyjechał marszałek Zyblikiewicz i poparł tę inicjatywę. Wydział Krajowy udzielił bezzwrotnej pożyczki na założenie szkoły tkackiej, która ostatecznie powstała w 1884 roku. Rok wcześniej powstało Towarzystwo Tkackie. Najpierw tkactwa uczył jeden Czech, a po nim Niemiec, ale nie pamiętam już imion ani nazwisk. Z czasem wyszkoliliśmy swojego człowieka, który przez wiele lat prowadził wspomnianą szkołę. Ja zresztą do dziś utrzymuję kontakt z tymi warsztatami i zamawiam u nich materiały. Wszystkie moje siostry chodzą w chustach z Błażowej.
 
Były jakieś inne pomysły, wprawiające niektórych w osłupienie?

W Błażowej chciałem założyć gazetę. Ale nie wyszło, dopiero tu w Miejscu zrealizowałem to marzenie. Ale za to powołaliśmy nasz szpital.
 
To może dlatego wielu krytyków zarzuca Księdzu, że zaczyna Ksiądz wiele dzieł, a potem usuwa się, rozpoczynając nowe?

Podejmowałem wraz z innymi różne dzieła. Często przy tym nie rozwiązywałem przysłowiowego węzła gordyjskiego, ale go przecinałem. Na przykład nie dotarłem do źródeł pijaństwa, ale je po prostu ograniczyłem. Owszem, zarzucano mi niestałość w przedsięwzięciach i upominano, że powinienem kierować się jakąś wytyczną, trzymać się principium. Żartobliwie wówczas odpowiadałem: „principiis obsta”.

 
Źródło: Ks. Marcin A. Różański CSMA: Rozmowy z Bł. Bronisławem Markiewiczem, Wydawnictwo Michalineum.

 

Inne artykuły autora

Duszpasterz w Miejscu (Piastowym)

NIEŁATWE POCZĄTKI

Pierwszy Salezjanin w Polsce