Do czego człowiek potrzebuje wiary? Czy rzeczywiście jest tak, że tylko dzięki niej można zobaczyć świat nadprzyrodzony? Czy skoro istnieją różne drogi wiary, to znaczy, że istnieją też drogi, żeby ją porzucić? Na te pytania odpowiedzi udziela dzisiejsze święto.
Objawienie Pańskie przypomina o wędrówce, jaką odbyli Mędrcy w poszukiwaniu niezwykłego wydarzenia astronomicznego. Pojawiła się gwiazda (dziś pewnie nazwalibyśmy ją kometą), które zapowiadała niezwykłe wydarzenia. To ciekawe, że zainteresowanie tym, co niezwykłe nie miało początkowo charakteru religijnego. Człowieka do Boga prowadzi ciekawość, chęć poznania, naturalna skłonność do badania zjawisk. Mędrcy powiązali ze sobą fakty z różnych dziedzin: wiedzę historyczną, znajomość geografii i astronomię. To wszystko kazało im przypuszczać, że dzieje się coś niepokojącego. Ruszyli w drogę do Jerozolimy. Tam zderzyli się z intelektualnym ignorantem – królem Herodem.
Zaskoczony ich wizytą pyta mądrzejszych od siebie (uczonych w Piśmie), jakie znak będą towarzyszyć nadejściu Mesjasza. Odpowiedź jest krótka: Betlejem w Judzie. To tam narodzi się prawdziwy król Izraela. Ignorancja Heroda jest zaskakująco wielka, ale już przywiązanie do władzy niewzruszone. Wiadomość o nowym królu budzi w nim niepokój i skłania do obmyślenia planu, który przeszkodzi w odkryciu prawdy. To był moment, w którym Herod wyruszył w swoją drogę – drogę niewiary.
Wszyscy docieramy do Boga różnymi drogami. Jeden wierzy od dziecka i nigdy nie miał wątpliwości w to, co wierzy. Drugi nigdy nie usłyszał prawdy o Chrystusie, ale spotkanie z prawdą otworzyło mu oczy i uwierzył. Część ludzi wierzyło, a następnie przestało wierzyć i ponownie uwierzyło. Jeszcze inni nigdy nie chcieli uwierzyć i potraktowali wiarę jako zwykłą stratę czasu.
Mędrcy, pastuszkowie, wreszcie Maryja i Józef przyszli do Jezusa różnymi drogami. Każdy z nich mógłby pewnie powiedzieć o swojej wierze w różny sposób. W co tak naprawdę wierzyli? Za kogo uważali to małe Dzieciątko? Czy starczyło im wiary, żeby uwierzyć, że jest Mesjaszem? Wiele jest dróg, które prowadzą do wiary: ciekawość, zaufanie rodzicom, nadprzyrodzone znaki, filozofia, doświadczenie Bożej obecności, cierpienie, bezsilność, śmierć, poszukiwanie zbawienia.
Wydaje się też, że z kolei do niewiary prowadzi tylko jedna droga. Jest nią grzech. Fulton Sheen mawiał, że ateizm w dziewięciu przypadkach na dziesięć nie zaczyna się od rozumu, ale od grzechu. Słusznie Biblia nazywa grzech „chybieniem celu”. Wiara jest wyborem dobra. Niewiara jawi się z kolei jako rezygnacja z tego wyboru i przyjęciem wszystkich konsekwencji zła.
Cieszę się, że jest takie święto, które celebruje wybór wiary, lub jak mawiał Kierkegaard „skok wiary”. Początkowo wydaje się to nielogiczne, ale ostatecznie trzeba wstać i pójść za gwiazdą, dopytać o drogę i zostawić przywiezione dary. Taka jest lekcja o wierze płynąca z tego święta.