Historia zycia w kierownictwie duchowym

Na początku spotkań w ramach kierownictwa duchowego należy dobrze zapoznać się z osobą penitenta. Nieodzownym elementem obiektywnego wejrzenia w aktualne problemy i stan ducha jest wysłuchanie relacji o historii jego życia. Najczęściej penitent sam zaczyna o sobie opowiadać i dzieli się swoim przeżyciami dotyczącymi przeszłości. Natura ludzka ma jednak pewną skłonność do lepszego zapamiętywania spraw bolesnych i trudnych przy jednoczesnym zapominaniu o wydarzeniach dobrych i przyjemnych. Kwestia podejścia do historii życia stanowi klucz do zrozumienia drugiej osoby, według zasady: „Powiedz mi co przeżyłeś, a powiem ci kim jesteś”.

W większości przypadków podejście do własnej historii życia niejako wiąże penitenta i jest źródłem wewnętrznego cierpienia. Zwłaszcza trudne doświadczenia, jak brak miłości, skrzywdzenie czy traumy powodują, że człowiek żyje niczym więzień przeszłości, nie potrafi cieszyć się życiem i z nadzieją patrzeć w przyszłość. Chociaż nie można zmienić przeszłości, to jednak optymistycznym założeniem wydaje się fakt, że mimo tej trudności nadal można zmienić człowieka. Chciałbym teraz podać kilka wskazówek ułatwiających pogodzenie się z własną historią życia.

Radzenie sobie z przeszłością może być w oczach penitenta niezwykle trudne, a wręcz nieosiągalne. Praca wewnętrzna w takiej sytuacji powinna rozpocząć się od nazwania i akceptacji swoich uczuć, w tym smutku, żalu i gniewu. To czas na stworzenie w ramach kierownictwa takiej przestrzeni, aby w czasie rozmowy zapewnić pełną dyskrecję i przyjęcie tego, o czym opowiada rozmówca. Wydarzenia, które ludzie uważają za trudne, mogą mieć znaczący wpływ na ich codzienne życie, przekonania, a także na podejmowanie decyzji. Warto uświadamiać penitentowi, że taka sytuacja prowadzi do utraty kontroli nad własnym losem. Przeszłość ma bowiem wpływ na wszystkich, ale to od nas zależy, czy pozwolimy jej dyktować, co mamy robić.

Najtrudniejszymi wydarzeniami z historii życia, które mogą mieć wpływ na psychikę człowieka i wymagają pracy wewnętrznej są: porażki, sukcesy, trudne relacje rodzinne i towarzyskie, błędne decyzje, nałogi, wydarzenia naznaczone silnymi emocjami strachu, złości lub gniewu, śmierć bliskich, choroba, brak doświadczenia miłości ojcowskiej lub macierzyńskiej, skrzywdzenie seksualne.

W ramach kierownictwa istnieją skuteczne sposoby radzenia sobie z utrzymującymi się skutkami przeszłych doświadczeń. Pracę należ zacząć od ćwiczenia samowspółczucia i praktykowania uważności jako metody ułatwiającej skupienie się na chwili obecnej. W niektórych przypadkach konieczne jest także skorzystanie z pomocy psychologicznej lub terapeutycznej. Najczęściej pomoc psychologiczna i kierownictwo duchowe będą się uzupełniały. Konieczność współczucia chroni penitenta przed popełnianiem tych samych błędów z przeszłości. Ma także wymiar moralny. Często bowiem krzywdzimy innych tak jak zostaliśmy skrzywdzeni. Krzywdząc ludzi, przenosimy na bliźnich upokorzenia, których doznaliśmy w przeszłości. To dziwne, że człowiek, który bardzo boleśnie odczuwa wyrządzane mu zło, tak często pozostaje niewrażliwy na zło, które sam wyrządza. Chwilowa bezrozumność jest tak potężna, że krzywda, jaką wyrządza, wydaje się sprawiedliwością, a krzywda jaką cierpi – samą niesprawiedliwością.

Ojciec Józef Augustyn SJ pisze o lęku osób skrzywdzonych w następujący sposób: „Lęk człowieka skrzywdzonego przed cierpieniem jest jego więzieniem. Zamyka go w sobie, izolując od świata i od ludzi. W ten sposób osoba skrzywdzona ogranicza swoje życie. Jeżeli lęk przed cierpieniem przekracza granice ludzkiej wytrzymałości, może wręcz stawać się przyczyną samobójstwa. Ludzie nieraz odbierają sobie życie, obawiając się kolejnej fali skrzywdzenia i związanego z nim cierpienia. Pierwszym istotnym krokiem do wyzwolenia się z krzywdy jest dostrzeżenie swojego lęku i rozeznanie sposobu, w jaki wpływa on na codzienne ludzkie życie: na sposób widzenia świata, na obraz Boga, na stosunek do bliźnich, na codzienne wybory i decyzje. Lęk jest pewną formą iluzji; zamykając bowiem człowieka w ciasnym kręgu jego własnych spraw i izolując go od ludzi, daje mu jednocześnie pewne pozorne poczucie bezpieczeństwa. W więzieniu człowiek może rzeczywiście czuć się bezpiecznie. Ceną jednak takiego bezpieczeństwa jest całkowita życiowa wegetacja. Aby móc przekroczyć poczucie krzywdy, konieczne jest nabranie dystansu do lęku. Skrzywdzony nie powinien jednak chcieć od razu pokonać wszystkich swoich lęków. Powinien im najpierw uważnie się przyglądać, rozeznawać je, aby z czasem zdystansować się do nich. Lęk doznawany po krzywdzie należy traktować jako bardzo naturalną reakcję. Skrzywdzony nie powinien wstydzić się swoich lęków, w sposób szczególny zaś obaw przed kolejnym skrzywdzeniem”.

Doświadczenia życiowe wpływają na ludzi na bardzo różne sposoby. Niektórym dosyć łatwo jest przejść nad trudnymi doświadczeniami, podczas gdy inni uważają, że te będą miały trwały wpływ na ich zdrowie psychiczne i duchowe. Niektóre wydarzenia z życia są jak kataklizmy – zmiatają ludzi z powierzchni ziemi na długie lata. Są jak emocjonalne huragany, niszczycielskie żywioły siejące ból i spustoszenie. Wymiatają z serc każdą odrobinę radości. Rozpacz jednak może zarówno pokonać człowieka albo mądrze go wzbogacić. Nie ma większego smutku niż rozpacz, która milczy. Chodzi o to, aby uczyć się od smutku i pozostać wrażliwym na miłość.

Ludzie, którzy walczą o uwolnienie się od określonych wydarzeń z przeszłości, doświadczają traumy. Nawet samo opowiadanie o przeszłości może być dla nich bolesne, dlatego nie powinno się przymuszać do wyznań lub przyspieszać procesu odkrywania przed kierownikiem historii swojego życia. Trauma, której doświadcza penitent jest rodzajem psychicznej rany, która może wynikać z wszelkich niepokojących doświadczeń, takich jak strata, poczucie niebezpieczeństwa lub głębokie zakłopotanie. Ważne jest, aby spędzać czas z samym sobą i swoim bólem, ale także dzielić się nim z innymi i pozwolić im na wsparcie.

Wydarzenia traumatyczne mają bardzo szerokie spektrum i dotyczyć mogą na przykład doświadczeń wojennych, przemocy lub odrzucenia emocjonalnego. W jednej z książek bohaterka wyznaje: „Przez wiele lat płomienie mojego piekła wybuchały na nowo, a jednak wciąż jestem, mam rodzinę, córkę, mam też swoją historię, ale mam też teraźniejszość, a ona jest najważniejsza”. To spojrzenie na życie ma wiele wspólnego z celem, który stawia sobie kierownictwo duchowe.

Często ludzie wykazują tendencję do nadmiernego myślenia o sprawach, które miały miejsce w przeszłości (takie zachowanie fachowo nazywa się „ruminacją”). Ruminacja to rodzaj obsesyjnych myśli, charakteryzujący się ciągłymi wątpliwościami co do jakości i faktu wykonanych czynności; występują one najczęściej w zaburzeniu obsesyjno-kompulsywnym, jednak mogą pojawić się również samodzielnie jako jedna z odmian obsesji. Często występującymi ruminacjami są myśli dotyczące tego, czy wykonało się określone ważne czynności (takie jak zakręcenie kranu, zamknięcie domu itp.). Pojęcie to oznacza również uporczywe myśli koncentrujące się na przeżywanych symptomach stresu. Ruminacje mogą utrudniać rozwiązywanie problemów, uniemożliwiając ludziom rozwijanie się i odpowiedzialne podejmowanie decyzji i ryzyka. W takich wypadkach kierownik duchowy powinien zasugerować penitentowi konsultację psychiatryczną lub psychologiczną. Nie powinien też zbytnio odkładać tej sugestii w czasie.

Często kluczowym doświadczeniem penitenta będzie przeżywanie żałoby po stracie kogoś bliskiego. Warto w tym miejscu przyjrzeć się sytuacji takich osób, żeby móc im przyjść z pomocą. W 1969 roku w książce Rozmowy o śmierci i umieraniu lekarka Elizabeth Kubler-Ross przedstawiła pięć etapów żałoby. Pierwszy to: szok i zaprzeczenie. Zaprzeczenie w początkowych etapach rozstania jest naturalną reakcją na trudną wiadomość. Drugi to: Gniew. Zazwyczaj pojawia się w stosunku do zmarłego, świata, samego siebie czy też innych ludzi. Trzeci to: targowanie się. To myśli i chęć, aby cofnąć się w czasie, zmienić bieg zdarzeń i naprawić utraconą relację. Czwarty to: przygnębienie i depresja. Jest to najintensywniejszy, ale też potrzebny i naturalny etap w przeżywaniu straty. W tym momencie penitent stopniowo godzi się z faktem, że partner odszedł i związek się zakończył. Pojawia się zatem smutek, rozpacz, uczucie pustki, bezsilność i bezradność. Na tym etapie szczególnie ważne może się okazać wsparcie bliskich osób i kierownika duchowego. Piąty etap to: akceptacja. Penitent jest w stanie pogodzić się ze stratą. Niepokojącym sygnałem może być utknięcie przez dłuższy czas na jednym z etapów, co może powodować znaczny ból i cierpienie. Doświadczanie kryzysu po rozstaniu jest naturalne. Każde życzliwe wsparcie może okazać się pomocne podczas przeżywania straty.

W ramach kierownictwa duchowego penitent może żyć przeszłością także z innych powodów. Najlepszym przykładem jest tęsknota za pozytywnymi doświadczeniami, które miały miejsce w przeszłości i niedocenianie aktualnego życia. Penitent żyje wtedy w iluzji pozornego dobra, które przynosi mu nieustanne rozpamiętywanie przeszłości i idealizowanie dawnych relacji, osób i wydarzeń. Pamiętać należy, że osoba, która nie jest w stanie zapomnieć o kimś po rozstaniu, staje się zestresowana, poddenerwowana i wypełnia ją niepokój. Jej myśli powtarzają się i prowadzą do niszczących zachowań, takich jak kompulsywne palenie lub zaburzenia lękowe czy ataki paniki. Wszystko to zmniejsza jej poczucie własnej wartości.

Uwalnianie się od niezdrowego uwikłania we własną historię życia powinno odbywać się etapami i obejmować następujące działania.

Pierwszym krokiem w kierunku zaakceptowania historii życia jest uświadomienie sobie, że jest to konieczne i potrzebne. Kierownik powinien wytłumaczyć, na czym polega dojrzałe życie chrześcijańskie i że łaska w życiu człowieka jest zawsze realna, to znaczy działa tylko „tu i teraz”. Nie ma jej ani w przeszłości, ani w miejscach, w których się nie znajdujemy. Przekonanie penitenta do zmiany myślenia powinno opierać się na wzmacnianiu jego poczucia sprawczości i pełnego empatii doceniania każdego szczegółu z jego życia. Czynnikiem umacniającym poczucie pewności siebie jest akceptowanie siebie jako wartościowej osoby. Konsekwentnie wprowadzając niewielkie zmiany, można wywołać nawet te największe. Warto też w tym miejscu zaznaczyć, że na kierownictwie duchowym najważniejszym powodem, dla którego ludzie nie osiągają tego, czego pragną, jest to, że sami nie wiedzą, czego chcą. Zostawiają własne życie przypadkowi, co sprawia, że żyją nieodpowiedzialnie.

Po drugie penitent powinien „poczuć uczucia”, których doznał i doznaje. Wspomnienia przeszłych wydarzeń mogą wywołać złożone i silne emocje. Pozwolenie sobie na bezwarunkowe odczuwanie tych uczuć, bez prób ich zwalczania lub naprawiania, jest ważnym krokiem w kierunku akceptacji własnej historii. Miłość do siebie samego nie musi być aktem zadufania i egoizmu. Wręcz przeciwnie – jest kamieniem milowym na drodze do zdrowia psychicznego. Może to być trudne, dlatego pomocne jest wyrażanie tych uczuć przed kierownikiem duchowym i terapeutą. Pomocną praktyką jest także prowadzenie tzw. „dzienniczka uczuć”, w którym zapisywane są wszystkie uczucia jakie towarzyszyły penitentowi w danym dniu. Naszą ludzką naturą jest, że czasami po prostu nie radzimy sobie ze swoimi emocjami uciekamy w odrętwienie w postaci alkoholu, pracy, czy narkotyków po to, by „nie czuć”. Często na pytania „jak się masz” odpowiadamy „dobrze”, kiedy tak naprawdę jesteśmy dalecy nawet od „dobrze”. Z uczuciami niestety jest tak, że one nie znikają, kiedy je tłumimy – mogą nas zaskoczyć w niespodziewanym momencie. Prawda jest taka, że by się ich wyzbyć na dobre trzeba je pokonać, przez doświadczanie, a nie unikanie. Powinniśmy szanować wszystkie emocje, które nas dotykają – te pozytywne i negatywne, ponieważ próbując je zrozumieć uczymy się je kontrolować. Poza tym nasze uczucia są oknem do naszych potrzeb.

Kolejnym krokiem jest przekonanie penitenta o konieczności wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Polega ono na pełnym zaakceptowaniu słusznego poczucia winy, zakłopotania lub wstydu z powodu przeszłości. Nie oznacza to jednak celowego obwiniania się, ale po prostu przyznanie się do tego, co się stało i przyjęcie konsekwencji wypływających z własnych działań. Wzięcie odpowiedzialności za swoją przeszłość pomaga w braniu jej także w przyszłości. Antoine de Saint-Exupéry w książce Ziemia, planeta ludzi pisał: „Być człowiekiem to właśnie być odpowiedzialnym. To znać uczucie wstydu w obliczu nędzy, nawet tej nędzy, której nie jesteśmy winni. To odczuwać dumę ze zwycięstwa odniesionego przez kolegów. To czuć, kładąc swoją cegłę, że się bierze udział w budowaniu świata”.

W procesie akceptacji konieczny jest trening uważności. Uważność to umiejętność, która zachęca ludzi do skupienia się na tym, co dzieje się w teraźniejszości. Może ona pomóc osobom, które zmagają się z nieustannym wracaniem do własnych grzechów i porażek. Święty Piotr przestrzegał przed nieustannym powracaniem do grzechów, które zostały odpuszczone i odpokutowane. Użył tu dosyć brutalnego obrazu: „Spełniło się na nich to, o czym słusznie mówi przysłowie: Pies powrócił do tego, co sam zwymiotował, a świnia umyta – do kałuży błota” (2 P 2,22).

Badania naukowe sugerują, że ludzie, którzy są bardziej uważni, doświadczają mniej ruminacji i częściej okazują sobie współczucie. Ćwiczenie uważności obejmuje: dostrzeganie drobnych radości, takich jak smak pysznego obiadu, czy ciepło słońca na skórze; spędzanie czasu na łonie natury, kreatywne hobby, takie jak rysowanie lub granie na instrumentach muzycznych, praktykowanie medytacji chrześcijańskiej i odmawianie różańca świętego.

Ciągły proces powracania do teraźniejszości jest podstawą uważności. Niektórym może pomóc wizualizacja odpływających myśli, podczas gdy inni wolą powtórzyć zdanie, które przypomina im o teraźniejszości, na przykład: „Kto radzi sobie z przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto radzi sobie z teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”.

Kolejnym aspektem radzenia sobie z przeszłością jest praktykowanie współczucia dla samego siebie. Samowspółczucie obejmuje traktowanie siebie z życzliwością, troską i przebaczeniem. Okazywanie sobie samowspółczucia nie jest naturalne, ale można je w sobie rozwijać i wyćwiczyć. Penitent może ćwiczyć samowspółczucie, zmieniając sposób mówienia do siebie i o sobie. Prowadzenie dziennika samowspółczucia może być dobrym sposobem na ćwiczenie tej umiejętności. Samowspółczucie to nie to samo co wysoka samoocena albo poczucie własnej wartości. Współczucie okazywane samemu sobie łączy się z postawą wobec siebie w trudnych momentach: cierpienia, kryzysu, problemów w pracy, gdy coś się nie udało. Życzliwość dla siebie to ten z elementów samowspółczucia, który kojarzy się z nim najbardziej i który widać w przejawianej wobec siebie postawie. Bycie dla siebie życzliwym to okazywanie sobie wsparcia i ciepła tak samo, jak robiłbyś to w stosunku do swojej bliskiej osoby podczas przeżywanych przez nią trudności. I choć wydaje się, że kierowanie do siebie dobrych myśli i wspierających słów nie jest trudnym zadaniem, to w rzeczywistości znacznie częściej karcimy siebie i jesteśmy dla siebie surowi niemal za każdym razem, gdy coś nam nie wyjdzie. Rozwijanie samowspółczucia polega na oduczaniu się surowego oceniania, a dostrzeganiu, że mamy prawo cierpieć i otrzymywać pomocną dłoń.

Ważnym elementem pracy wewnętrznej jest uwolnienie się od złych i toksycznych relacji z przeszłości. Rezygnacja z relacji może być szczególnie trudna dla osób zakochanych i wrażliwych, ponieważ ludzie ci tworzą głębokie przywiązania emocjonalne. W takiej sytuacji należy poddać racjonalizacji samą relację i być cierpliwym w wygaszaniu silnych emocji. Jedna z osób, która rozstała się z inną powiedziała: „Dziękuję, że kochasz mnie dość mocno, by pozwolić mi odejść”.

W praktyce ograniczenie szkodliwych lub toksycznych relacji polega na czasowym lub trwałym ograniczeniu kontaktów, blokowaniu osób ich w mediach społecznościowych, wyznaczaniu i poszanowaniu granic, spędzaniu czasu na dbaniu o siebie i rozwoju duchowym, skupieniu się na tym, co jest możliwe poza związkiem z daną osobą. Niektórzy sugerują, że myślenie o pozytywnych aspektach rozstania może pomóc zminimalizować poczucie straty. Na przykład po zakończeniu związku niektóre osoby mogą realizować nowe cele, takie jak podróżowanie, pisanie, czytanie lub znalezienie nowej pracy.

Ważnym aspektem akceptacji historii własnego życia jest pozbycie się urazy. Uczucie gniewu, zdrady i skrzywdzenia są powszechne wśród tych, którzy walczą o uwolnienie się od wydarzeń z przeszłości. Mówi się tu o „wychowywaniu” własnego gniewu i poczucia winy poprzez wyrażanie złości w bezpieczny sposób. Niektórzy ludzie wahają się przed wyrażaniem złości. W ramach kierownictwa duchowego powinno stwarzać się takie warunki, w których penitent będzie mógł okazać swój gniew i go zaakceptować. Takie sytuacje nie powinny gorszyć kierownika duchowego, ale nawet powinien do nich zachęcać i je akceptować.

Gniew i agresja to nie to samo. Podczas gdy złość jest uczuciem i stanem fizjologicznym, agresja polega na podejmowaniu działań w stosunku do tych uczuć – często w sposób, który powoduje krzywdę. Można wyrażać złość w bezpieczny sposób. Na przykład ludzie mogą spróbować pisania o swoich uczuciach na papierze, a następnie wyrzucać zapisaną kartkę. Mogą je także wyrażać poprzez sztukę, muzykę lub inne kreatywne hobby. Niejednokrotnie pomaga angażowanie się w ćwiczenia lub sporty, takie jak bieganie lub pływanie. Osoby borykające się z gniewem wynikającym z traumy lub zespołu stresu pourazowego powinny skorzystać z dodatkowych terapii psychologicznych.

W kierownictwie duchowym powinno się budować otwartość na przebaczenie. Praca nad wybaczeniem innym lub sobie może zająć trochę czasu. Obejmuje przede wszystkim sublimowanie bólu emocjonalnego, zrozumienie, co go spowodowało, i zastanowienie się, co trzeba zrobić, aby móc przyjąć przeprosiny lub ich brak. Wybaczenie nie oznacza, że penitent akceptuje i usprawiedliwi złe czyny, które ktoś mu wyrządził. Penitent nie wybacza dla dobra krzywdziciela. Robi to dla siebie, żeby móc położyć cały swój ból „na wieczny spoczynek” i zacząć żyć na nowo.

Akceptacja własnej przeszłości nie zawsze jest łatwa, szczególnie jeśli dana osoba doświadczyła emocjonalnego bólu. Istnieją jednak sposoby na pogodzenie się z własną historią i poprawę stanu duchowego w tym procesie. Nie można zapominać, że kierownictwo duchowe posługuje się innymi metodami niż psychoterapia i dysponuje własną antropologią, dlatego pomocą może okazać się przede wszystkim rzeczywistość wiary i działanie łaski. Warto, aby penitent odczytywał wydarzenia ze swojego życia w perspektywie Ewangelii i życia Jezusa Chrystusa. Takie podejście może być skuteczną obiektywizacją problemów i niechcianych uczuć. Pamiętać trzeba o zasadzie, że każdy święty ma najczęściej trudną przeszłość, ale też każdy grzesznik ma przed sobą przyszłość.

Na koniec warto, aby penitent usłyszał od kierownika słowa wzmocnienia: „Życie przeszłością niczemu nie służy. Czas wziąć życie w swoje ręce i otworzyć nowy etap w życiu. Nie zrzucaj odpowiedzialności za twoje życie na kogoś innego, to niczego nie zmieni. Twoja teraźniejszość i twoja przyszłość są w rękach Boga, bo to On troszczy się o ciebie. Podejmij więc decyzję, napisz nowy rozdział, i żyj tu i teraz. Zrób to przede wszystkim dla siebie”.

 

 

***

 

 

Penitent: Nigdy mu tego nie wybaczę!

Kierownik: Więc mu to po prostu daruj.

Inne artykuły autora

Wschód przeciwko Zachodowi

Pomoc duszom czyśćcowym