Rzadko można dziś spotkać osobę, który zadowolona byłaby w pełni ze swojego życia. Niektórzy zastanawiają się, skąd bierze się ten smutek i pesymizm? Ojcowie pustyni znali odpowiedź na to pytanie. Sprawcą tego smutku, utraty poczucia sensu i braku nadziei na osiągnięcie zbawienia jest acedia, nazywana inaczej „demonem południa”.
Greckie słowo ἀκήδεια (akedeía) oznacza po prostu „brak troski”. Duchowość monastyczna opisuje ją jako główną przyczynę „wychodzenia z celi mniszej”. Manifestuje się przede wszystkim przez zobojętnienie, zniechęcenie, znużenie, znudzenie, niestałość, ale także poprzez nadaktywność. Giuseppe Angelini pisał: „Acedia, nieznana kaznodziejom i katechetom, nieznana nawet mistrzom duchowym, jest całkowicie i bezwzględnie ignorowana we wszystkim, co dotyczy teologii moralnej”. Z kolei w 1996 roku w czasie rekolekcji watykańskich padły takie słowa: „Największym kryzysem Kościoła jest brak odwagi, by wierzyć, że z tymi, którzy Go miłują Bóg współdziała we wszystkim dla ich dobra. Ta małowierność ducha nazywana jest po grecku akedeía, czyli lenistwo duchowe”.
W starożytności był to niesamowicie ważny temat w dyskusjach i rozmowach duchowych. Acedia znana była wtedy jako „demon południa”, bo mnisi zauważyli, że to w południe chce się najbardziej spać, a czujność jest osłabiona przez co nachodzą nas różne pokusy. Sytuację tę wykorzystuje szatan i atakuje człowieka w najsłabszy punkt, w najodpowiedniejszym dla niego czasie. Jeżeli wszystkie inne demony podobne są do wschodzącego i zachodzącego słońca, gdyż obejmują tylko część duszy, to demon południa zwykł chwytać całą duszę i dusić umysł – pisał św. Ewagriusz z Pontu. Nazwa złego ducha miała też dodatkowe wytłumaczenie: demon ten atakował najczęściej w „południe życia ludzkiego”, czyli w okresie, gdy człowiek wchodził w wiek średni. Potwierdza to współczesna wiedza, mówiąca, że momenty kryzysowe najczęściej dopadają czterdziestolatków, którzy nagle potrafią zakwestionować całe swoje dotychczasowe życie. Obrazem acedii u św. Ewagriusza z Pontu jest widok mnicha bezmyślnie godzinami patrzącego w okno. Ten wzrok utkwiony w oknie jest pragnieniem ucieczki od rzeczywistości. Wyobraźnia podsuwa wówczas różne wspomnienia, obrazy, fantazje, które podpowiadają, że w innym miejscu, w innym stanie nasze życie byłoby lepsze, bardziej wartościowe. Demon południa nakłania, by uciec od samego siebie i zanegować Boży plan związany z życiem człowieka.
Acedia określana jest jako „spadek ciśnienia w duszy” lub „osłabienie wewnętrzne”. Bardzo szybko da się zauważyć jej działanie, gdyż manifestuje się poprzez konkretne grzechy i wady. Jedną z nich jest łakomstwo (najczęściej połączone z pijaństwem). Nieumiarkowanie w przyjmowaniu pokarmów jest przeciwne cnocie powściągliwości. Przejadanie się sugeruje, że naszym bogiem jest brzuch. Grzech ten może przejawiać się także w spożywaniu jedynie wykwintnych potraw lub napojów. Jezus ostrzegał: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka” (Łk 21,34).
Kolejnym objawem acedii jest pożądliwość. We współczesnym świecie kwestia zachowania czystości jest bagatelizowana bądź demonizowana. Jedni twierdzą, że nie można żyć w czystości, drudzy z kolei widzą w nieczystości jedyny i główny grzech człowieka. Ani jedna ani druga postawa nie są właściwe. Pożądliwość często objawia się w codziennym życiu poprzez niestosowne żarty, wulgarność, lekceważenie nieczystych obrazów. Jest ona naturalnym pragnieniem człowieka, które przekracza granice, sprzymierza się z silnym uczuciem i zagłusza w nim głos Boga.
Demon południa rodzi także skąpstwo. Skąpcem jest nie ten, kto nie chce wydawać; skąpcem jest ten, któremu żal wydawać. Od Boga każdy człowiek otrzymuje wiele, dlatego czymś naturalnym powinna być hojność i porzucenie kultu pieniądza. Praktyką chrześcijan przez wieki było składanie dziesięciny na potrzeby biednych lub innych dzieł miłosierdzia. Skąpstwo powoduje niejednokrotnie żądzę zysku, a ta objawia się poprzez chciwość, gromadzenie pieniędzy, nieuczciwość podatkową, wystawne życie, luksusowy ubiór. Nie ten jest biedny, kto posiada mało, lecz ten, kto pragnie więcej.
Smutek to kolejne „dziecko” acedii. Niezadowolenie z własnego życia powoduje narzekanie na własny los, obgadywanie, plotkowanie, oczernianie, myśl reformowaniu całego świata. Szatan bez wątpienia chce naszego smutku. Największym wrogiem chrześcijan jest przygnębienie, smutny nastrój, bezdenna apatia.
Wreszcie w stosunku do innych acedia niesie gniew, przemoc fizyczną i psychiczną. Wszelka przemoc wynika z tego, że ludzie oszukują się, wierząc, że ich ból wywołali inni ludzie i że w związku z tym ci ludzie zasługują na karę. W grę wchodzić tu może także ukryta agresja, nieodzywanie się, „zabijanie wzrokiem”, czy nękanie.
Acedia na kierownictwie duchowym to przede wszystkim niechęć do rozwoju, unikanie modlitw, udawanie modlitwy, złość lub bagatelizowanie kierownika duchowego. Penitent ogarnięty demonem południa odznacza się niestałością wewnętrzną, nieustanną potrzebą ruchu i zmiany. Taka nadaktywność nacechowana jest rozgoryczeniem, uciekaniem w pracę, częstymi wyjazdami, nadaktywnością w internecie. Ostatecznie penitent wszystko robi sam, pracę innych uważa za gorszą i bezwartościową, przejawia upór i nieposłuszeństwo.
Kierownik duchowy, znając pisma Ojców Pustyni, powinien przeciwdziałać skutkom acedii i wzywać do pięciu działań, które uwolnią i uleczą penitenta.
Pierwszym środkiem zaradczym są łzy, czyli żal za popełnione zaniedbania i grzechy. Kto płacze nad swym losem pragnie zbawienia. Łzy mają wartość oczyszczającą. Św. Ignacy posiadał dar łez w czasie Mszy świętej i płakał nad własną niegodnością i grzechem. Mawiał: „Jeżeli nigdy nie płakałeś nad własnymi grzechami to nigdy tak naprawdę nie żałowałeś za nie”.
Drugi środek to benedyktyńskie hasło „Ora et Labora” (Módl się i pracuj). Skłania ono do zachowania równowagi w życiu człowieka. Nawołuje do prowadzenia życia świadomego i harmonijnego. Także w tym punkcie nie wolno przesadzić ani z pracą ani z modlitwą, gdyż popaść można w dwie skrajności: bezbożność lub lenistwo. Nieodzownym warunkiem szczęścia jest zachowanie umiaru.
Trzecią metodą walki z acedią jest greckie ἀντίρρησις (antirrhesis), czyli „przeciwność”. To trudne do przetłumaczenia słowo oznacza stawianie oporu pokusie i złym skłonnościom. Ojcowie Pustyni mawiali, aby w chwili działania złego ducha odpowiadać na pokusę konkretnym wersetem z Pisma Świętego. Jezus na pustyni czynił podobnie. Myśl ta przypomina ignacjańską zasadę agere contra (działać przeciwnie), według której przeszkody utrudniające realizację Ewangelii, należy usuwać podejmując przeciwstawną decyzję. Taka postawa wyraża aktywne przeciwstawianie się pokusom i złu.
Człowiek zawładnięty acedią powinien także podjąć medytację nad śmiercią. Święty Benedykt pisał: „Miej nieustannie przed oczyma grozę śmierci”. Śmierć nadaje sens mijającemu czasowi. U Goethego padają znamienne słowa Wolanda: „Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie, w tym właśnie sęk!”.
Wreszcie ostatnim środkiem jest wytrwałość. Po grecku υπομονη (hypomone), czyli cierpliwa wytrwałość, przyrost wierności. Chodzi o to, aby w czasie acedii robić wszystko, czego nie zamierzało się zrobić. W Boskiej komedii czytamy: „Mocny jak wieża bądź, co się nie zegnie, chociaż się wicher na jej szczyty wali”.
Święty Tomasz z Akwinu rozwinął myśl o acedii i opisał kolejne wady, które się z niej rodzą. Są nimi: roztrzepanie umysłu, ciekawość, gadatliwość, niepokój ciała i niestałość. Acedia popycha penitenta ku indywidualizmowi, gdzie nikt nie będzie doświadczał jego pustki wewnętrznej. Zapracowanie to pierwszy sygnał acedii. Pracoholika cechuje brak umiaru, irracjonalne przywiązanie do pracy i ciągłe myślenie o niej oraz nieumiejętne korzystanie z wolnego czasu. Z czasem dni wolne od pracy powodują poczucie dyskomfortu, a chwile poświęcone na czynności niezwiązane z pracą traktowane są jako czas stracony.
Współczesny mnich benedyktyński, Anselm Grün uważa, że acedię można utożsamiać ze stresem, niepokojem, zabieganiem, które dzisiaj towarzyszą prawie każdemu człowiekowi i nazywane są niekiedy „chorobą naszych czasów”. Twierdzi on, że acedia jest nie tyle chorobą (w odróżnieniu od depresji), co niekorzystnym stanem ducha, który jest charakterystyczny dla człowieka w pewnych okresach jego życia.
Kierownictwo duchowe stanowi istotna pomoc w walce z demonem południa. Motywowanie do wytrwałości i podtrzymywanie penitenta na duchu przyczynia się do szybszego uwolnienia się od wpływów zniechęcenia i braku troski. Kierownik powinien także zainicjować refleksję nad przyczyną acedii, gdyż według św. Jana Kasjana nigdy nie walczy się wprost z myślą lub wadą, która aktualnie nas trapi, bo wyrasta ona z poprzedniej. Należy odciąć korzeń. Acedia wynika ze smutku, czyli należy przyjrzeć się temu, co było jego przyczyną.
***
Penitent: Zmarnowałem sobie życie.
Kierownik: To niemożliwe. Nadal żyjesz.