W Psalmie 34 usłyszymy dwa zaproszenia: „Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością” (w. 6) i „Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan” (w. 9). Pierwsze jest zaproszeniem do utkwienia wzroku w Panu, czyli do kontemplacji, drugie zaś zachęca, by przyjść do Niego i „skosztować” Go, w sensie „spożycia”.
1. Budowa psalmu, jego motywy i symbole
2. Moralne zepsucie „starego” człowieka
3. Konieczność narodzin „nowego” człowieka
4. Modlitwa prowadzi do duchowej przemiany
Wprowadzenie
Orygenes łączy te zaproszenia i wyjaśnia: „Kosztujemy Pana (tzn. spożywamy) za sprawą wiary, rozkoszujemy się Nim (tzn. jemy z wielkim apetytem) dzięki kontemplacji”. Ojcowie Kościoła odnoszą te dwa zaproszenia do Eucharystii.
Budowa psalmu, jego motywy i symbole
Psalm 34 posiada styl mieszany. Pierwsza jego część (w. 2-11) jest dziękczynieniem psalmisty za wybawienie go przez Pana z trudnej sytuacji. We wprowadzeniu do pierwszej części mamy krótki fragment w formie hymnu uwielbiającego Boga (w. 2-3). Druga część psalmu posiada charakter dydaktyczny. Zmierza do tego by pouczyć jak należy żyć, „by zażywać szczęścia” i móc ciągle doświadczać Bożej pomocy (w. 12-23).
Psalm należy do tzw. psalmów alfabetycznych. Po króciutkim hymnie uwielbiającym Boga (w. 2-3) mamy część zasadniczą, w której psalmista dzieli się swoim osobistym doświadczeniem (w. 4-11), jak również udziela „lekcji mądrości” (w. 12-22). Psalm wieńczy optymistyczne stwierdzenie: „Pan uwalnia dusze sług swoich, / nie dozna kary, kto się do Niego ucieka” (w. 23).
Psalm został skomponowany dla celów liturgicznych. Zwykle recytował go solista w czasie procesji z Arką Przymierza. W trakcie recytacji zwracał się do ludu w trojaki sposób, tzn. w pierwszej osobie, w drugiej lub w trzeciej. Otóż zwracając się do wiernych w pierwszej osobie oznajmiał im coś lub im coś polecał [„Chcę błogosławić Pana”; „Dusza moja będzie się chlubiła w Panu”; „Szukałem Pana, a On mnie wysłuchał” (w. 2-5)]. Gdy natomiast mówił do nich w drugiej osobie, to im coś wyjaśniał lub nakazywał [„Uwielbiajcie ze mną Pana”; „Imię Jego wspólnie wywyższajmy!”; „Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością” (w. 4-6)]. Zaś w trzeciej osobie przekazywał im rzeczy natury ogólnej: [„Oto biedak zawołał, a Pan go usłyszał i wybawił ze wszystkich ucisków”; „Anioł Pana zakłada obóz warowny wokół bojących się Jego i niesie im ocalenie” (w. 7-8)].
Wersety od 12 do 15 cechuje styl typowo mądrościowy. Najpierw mamy charakterystyczne dla stylu mądrościowego zaproszenie Mędrca skierowane do uczniów: „Pójdźcie, synowie, słuchajcie mnie; nauczę was bojaźni Pańskiej” (w. 12). A zatem będzie ich nauczał o jir՚at JHWH, o „bojaźni Pańskiej”, która jest fundamentalną zasadą etyczną i religijną Izraela. Która jest największą mądrością i najważniejszym przedmiotem nauczania. Również kolejne pytanie w wersecie 13 jest kuriozalne i typowo mądrościowe: „Jaki ma być człowiek, co miłuje życie i pragnie dni, by zażywać szczęścia?” Cóż takiego Mędrzec proponuje swoim uczniom, jako wyższe dobro? Przede wszystkim proponuje im długie i szczęśliwe życie. Lecz wiąże się to z dwoma wyrzeczeniami: należy porzucić złą drogę życia oraz szukać pokoju i iść za nim (w. 14-15). Tylko w ten sposób człowiek może „zażywać szczęścia”, którego usilnie pragnie.
W Psalmie dominują motywy i symbole antropologiczne. Oto one:
(1) „Szukałem Pana” (w. 5). Występuje tu hebrajski czasownik dāraš, „szukać”, „udać się do”. Jest to techniczne wyrażenia, które wskazuje na poszukiwanie „wyroczni Pana” w świątyni (por. Am 5, 5). Kto pytał o wyrocznię zwykle ją otrzymywał za pośrednictwem proroka lub kapłana i ona zwykle dawała mu odpowiedź i wyjaśnienie. Taki właśnie przypadek mamy w naszym Psalmie: „Oto biedak zawołał, a Pan go usłyszał i wybawił ze wszystkich ucisków” (w. 7); „Wołali, a Pan ich wysłuchał i uwolnił od wszystkich przeciwności” (w. 18).
(2) „Słuch” Pana jest otwarty na ich „wołanie” (w. 16b). Występuje tu hebrajski czasownik şāՙaq, „płakać”, „krzyknąć”, „wołać”, „nawoływać” [„Jego uszy [zwrócone są] na ich wołanie” (w. 16b); „Wołali, a Pan ich wysłuchał…” (w. 18)].
(3) „Spójrzcie na Niego” (w. 6a). Występuje tu hebrajski czasownik nābat, który starożytne wersje odczytywały w trybie rozkazującym: „popatrzcie” na Pana; innymi słowy, „spójrzcie” na Niego, a wówczas będziecie „promieniować radością” (w. 6a). Chodzi tu o bardzo uważne „wpatrywanie” się, o „kontemplację”, toteż werset ten powinno się przetłumaczyć: „Kontemplujcie Go, a wówczas [będziecie] promieniować radością, a oblicza wasze nie zaznają wstydu” (w. 6). Poprzez kontemplację człowiek otrzymuje doskonalsze poznanie tajemnicy Boga oraz dostępuje „zanurzenia” się w Bożym świetle. Z człowiekiem dzieje się to samo, co stało się niegdyś z Mojżeszem, gdy poprzez kontakt z jaśniejącym obliczem Pana „skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem” (Wj 34, 29-35).
(4) „Skosztujcie i zobaczcie” (w. 9). Chodzi tu o smak i smakowanie. Występują tutaj dwa hebrajskie czasowniki: tāՙam, „smakować”, „kosztować”, „poczuć”, „odczuwać” oraz rā՚āh, „widzieć”, „zauważyć”, w sensie doświadczyć [„Skosztujcie i zobaczycie, jak dobry jest Pan” (w. 9a); „Możni zubożeli i zaznali głodu, a szukającym Pana żadnego dobra nie zabraknie” (w. 11)]. Tu nie chodzi tylko o to, by „widzieć” Pana, ale by Go „kontemplować”, „zasmakować” z całą gamą smaków, jaką niesie z sobą pokarm, jako „znak życia”, „komunii” z Bogiem, „niebywałej radości i szczęścia w Nim”. Przedmiotem tego „smakowania” jest tôb JHWH, „dobroć Pana”, czyli Jego „czar”, „słodycz” i „łagodność”. W duchowości chrześcijańskiej mówi się o „zasmakowaniu rzeczy nadprzyrodzonych”. Św. Augustyn w jedynym ze swoich kazań nawołuje: „Już teraz kosztujemy pierwociny ducha, a może więcej; zbliżamy się do Tego, którego miłujemy. Już teraz chociaż w niewielkim stopniu, dotykamy i kosztujemy tego, co będziemy spożywać i pić z rozkoszą całą wieczność. Miłujmy Go, a będzie blisko nas; miłujmy Go, a zamieszka w nas. On sam będzie naszą wieczną radością”.
(5) Trzy kolejne terminy antropologiczne to: leb, „serce”; ruah, „duch” i ՙeşem, „kości” [„Pan jest blisko skruszonych w sercu i wybawia złamanych na duchu” (w. 19); „Strzeże On wszystkich jego kości, ani jedna z nich nie ulegnie złamaniu” (w. 21)]. Wskazują one na dwie rzeczy: na słabość i poniżenie ՙanawîm, „ubogich”, krzywdzonych przez możnych tego świata oraz na ich pokorę i czystość serca, z jaką znoszą ten srogi ucisk (w. 3a). Są oni w stanie to czynić, gdyż w Bogu mają swego orędownika i w Nim znajdują „ucieczkę” (w. 23b). On zaś ze swej strony sprawia, że „ani jedna [kość] nie ulegnie złamaniu” (w 21b).
(6) Mamy w psalmie także symbol natury militarnej: Anioła Pańskiego w roli oficera, który otrzymał od Boga bojowe zadanie: założyć „obóz warowny wokół bojących się Jego i nieść im ocalenie” (w. 8). Nie jest to jedyny, odosobniony przypadek w Piśmie Świętym, gdyż na przykład Anioł Boży osłania Izraelitów przed nacierającym wojskiem egipskim podczas przejścia przez Morze Czerwone (Wj 13, 17-14, 31), czy to, że JHWH, Bóg Izraela, posyła swego Anioła by prowadził i strzegł Izraelitów w drodze do Ziemi Obiecanej (Wj 23, 20-23). Zaś w Psalmie 125, JHWH, Bóg Izraela, osobiście otacza i chroni naród wybrany. Czytamy tam bowiem: „[Tak jak] góry otaczają Jeruzalem, tak Pan swój lud otacza i teraz i na wieki” (w. 2) ich jedyny i prawdziwy Zbawca.
Moralne zepsucie „starego” człowieka
Chciałbym wiedzieć, kto wymyślił idiotyczne powiedzenie: „Jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było”. Na pozór brzmi ono niewinnie i udaje sentencję mądrościową, ale tak nie jest. Jest to raczej dziwna „recepta życiowa”, których dziś mamy wiele. Jeśli faktycznie to jedna z nich, to mamy przed sobą „receptę bylejakości”, która w efekcie sprawia – jak utrzymuje Mahatma Gandhi ‒ że „człowiek wyniszcza siebie polityką bez zasad, bogactwem bez pracy, mądrością bez charakteru, interesami bez moralności, wiedzą bez ludzkiej dobroci, religią bez wiary, miłością bez ofiary”.
Tak dalej być nie może, bo to drąży w człowieku wewnętrzną pustkę i go unicestwia. Takie pustoszenie zasad, moralności, uczciwości, ludzkiej dobroci, wiary, wspaniałomyślności, oddania, niszczy istotę ludzką i go odczłowiecza. Toteż jeśli człowiek zamierza przetrwać na globie ziemskim, to na nowo musi odnaleźć moralność i duchowość, gdyż one są jego kręgosłupem i unerwieniem.
Dziewiętnastowieczny włoski poeta Giuseppe Gioacchino Belli, obserwując chorobliwą pogoń ludzi za modą i nowinkami, w jednym ze swoich satyrycznych sonetów napisał ironiczny werset: „Jak było na początku, teraz jest gorzej”, po czym opatrzył go jeszcze komentarzem: „Spektakularne nowości tak naprawdę są czymś, co już kiedyś było, ale teraz stało się jeszcze gorsze”. To jego trafne spostrzeżenie skłoniło mnie do refleksji nad duchowym i moralnym stanem współczesnego człowieka. Widząc zaś ludzi często zagubionych w życiu, zastanawiałem się, czy podobne zagubienie i moralne zepsucie istniało już kiedyś w historii człowieka?
Odpowiedzi na to pytanie nie musiałem szukać daleko. Wystarczyło sięgnąć po Listy św. Pawła, zwłaszcza po jego List do Rzymian. To tutaj zwłaszcza Apostoł narodów ukazuje zepsucie moralne świata pogańskiego (por. 1, 19-32). Św. Paweł stara się wykazać, że chociaż cała ludzkość, miała możliwość poznania Boga to ugrzęzła w błocie grzechu i sprowadziła na siebie „Boży gniew” (w. 18). Zachodzi pytanie, na czym polegał ich główny błąd? Otóż na tym, że obserwując świat mieli możność poznać „Tego, który jest [a oni] patrząc na dzieła, nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, rwącą wodę lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem” (Mdr 13, 1-2). Odrzucili Boga, a oddawali cześć boską stworzeniom. Nie poznali swego Stwórcy, nie czcili Go, ani Mu nie dziękowali za Jego dobrodziejstwa. Jednym słowem, źle posługiwali się swoim ludzkim rozumem.
Był to karygodny błąd, który pociągał za sobą tragiczne skutki na płaszczyźnie moralnej, ponieważ człowiek bez Boga, bez swego Stwórcy, pozbawia się swej racji bytu, traci pierwotną harmonię życia, gubi sens i cel swego istnienia. Nic więc dziwnego, że św. Paweł zatroskany o dobro każdego człowieka, usiłuje najpierw ukazać światu pogańskiemu ogrom jego upadku, a z kolei, wskazuje im drogę wyjścia z tej sytuacji, czyli Zbawiciela świata, Jezusa Chrystusa i światło Jego Ewangelii.
Usiłuje ich przekonać, że Jezus Chrystus będzie dla nich nie tylko nadprzyrodzonym Lekarzem, lecz także najlepszym Lekarstwem na wszystkie ich duchowe choroby. Jak lekarz dokładnie bada ranę, zanim ją opatrzy, tak Bóg przez swoje Słowo i swojego Ducha rzuca żywe światło na grzech człowieka jako taki. Czym jest grzech w świetle Słowa Bożego? Po pierwsze, jest obrazą Boga. „Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą” (Ps 51, 6). Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego nasze serca. Jest on, podobnie jak grzech pierworodny, nieposłuszeństwem, buntem przeciw Bogu, spowodowanym wolą stania się „jak Bóg” w poznawaniu i określaniu dobra i zła (Rdz 3, 5). Grzech jest więc „miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga” (św. Augustyn). Po drugie, grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, przeciwko prawdzie i przeciw prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego (por. KKK, 1849-1850). Grzech sprawia w człowieku ogromne duchowe spustoszenie. Po trzecie, grzech zniewala człowieka, powodując skłonności do grzechu. Grzech rodzi wadę, wskutek powtarzania się tych samych czynów. Wynikają z tego niewłaściwe skłonności, które zaciemniają umysł, krzywią sumienie, zniekształcając konkretną ocenę dobra i zła. W ten sposób grzech rozwija się i umacnia (por. KKK, 1865). Dlatego św. Paweł nalega: „Zadajcie więc śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Z ich powodu nadchodzi gniew Boży na synów buntu” (Kol 3, 5-6) i ostrzega, że bez Jezusa i bez Jego zbawczego działania grozi światu samozagłada. Po czym zaznacza, że nieoddawanie czci Bogu prowadzi ludzi do niemoralności seksualnej (por. Mdr 14, 22-27), do bezczeszczenie własnych ciał poprzez grzechy przeciwne naturze, jak współżycie kobiet z kobietami i mężczyzn z mężczyznami (Rz 1, 26-27). Żadną miarą te haniebne postawy i grzeszne czyny nie da się pogodzić z ewangelicznym stylem życia.
W tym miejscu, aż się boję zacytować sarkastyczny werset włoskiego poety Giuseppe Gioacchino Belli i powtórzyć za nim: „Jak było na początku, teraz jest gorzej”. Zresztą mamy oczy i uszy, widzimy i słyszymy, co się dzieje wokół nas. Do niedawna „zło” wstydziło się swojej „brzydoty” i kryło się po ciemnych kątach. Dziś zgrywa bohatera, wychodzi na światło dzienne, urządza marsze uliczne i agresywnie manifestuje swoje „grzeszne” oblicze. Co więcej, istniejące dziś powszechnie środki masowego przekazu sprawiają, że zło ma możliwość założyć swoje czarodziejskie „siedmiomilowe buty”, rozpędzić swe szybkie i długi nogi i z łatwością przemierzać całą kulę ziemską. Czyż nie jest to przypadkiem powtórka czasów sprzed potopu, kiedy to rozgoryczony Bóg „żałował, że stworzył ludzi na ziemi i zasmucił się”? (Rdz 6, 6). Człowiek nie ma innego wyboru, albo się odrodzi duchowo i stanie się „nowym” na wzór i podobieństwo Jezusa Chrystusa, albo będzie szedł dalej ku samozagładzie.
Konieczność narodzin „nowego” człowieka
Historia człowieka to wielka tajemnica, gdyż została w nią wpisana obecność Boga, ale to zarazem tajemnica częściowo zrozumiała, gdyż Bóg daje nam do ręki klucz do jej odczytania: Pismo Święte. W tej Świętej Księdze, Bóg krok po kroku, objawia człowiekowi tajemnicę swego Bóstwa i ukazuje także człowiekowi jego wielką godność jako dziecka Bożego, stworzonego na „obraz i podobieństwo” Boże (Rdz 1, 27). Ale to nie wszystko, gdyż Bóg wyznaczył człowiekowi zaszczytny cel istnienia: stworzył go po to, „aby istniał ku chwale Bożego majestatu” (Ef 1, 12). Człowiek po upadku i po odkupieniu go ma przed sobą tylko jedno jedyne zadanie: stawać się „nowym” człowiekiem. Stawać się hymnem uwielbienia Boga. Droga ku temu wiedzie przez Jezusa Chrystusa, który jest naszą „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6). Toteż św. Paweł w swoich Listach najpierw ukazuje obraz „nowego” człowieka w osobie Jezusa Chrystusa, a z kolei poucza w jaki sposób mamy się do Niego upodabniać (por. Kol 3, 9-17).
Na zakończenie warto odwołać się jeszcze do bardzo wymownych słów św. Pawła z Listu do Tytusa: „Niegdyś bowiem i my byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim” (Tt 3, 3), zaś teraz przeszliśmy do teraźniejszości rozpromienionej blaskiem Bożej chwały z chwilą, „gdy ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela naszego, Boga, do ludzi, nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym” (Tt 3, 4-5). Zbawienie świata i człowieka już się w pełni dokonało. Chrystus jest pośród nas i w łączności z Duchem Świętym nieustannie dokonuje w nas cudu przemiany „starego” człowieka w „nowego”. Ci, którzy idą za Barankiem i przez Niego są wprowadzani w tajemnice misterium (por. Ap 5, 1-10) stanowią królestwo kapłanów (w. 10), których Jezus takimi ustanowił. Chodzi tu oczywiście o tzw. „kapłaństwo powszechne”. Uczestniczą w nim ci wszyscy, którzy przez chrzest zostali obmyci we krwi Baranka i są przyodziani w Jego białe szaty.
Modlitwa prowadzi do duchowej przemiany
O ludzkim życiu mówimy, że jest drogą przez ziemię do nieba. Sprawy tego świata mają więc człowieka prowadzić do Boga. Niestety, często stają się one przeszkodą w drodze do domu Ojca, nawet gdy nie są z gruntu złe. Świat jest dzisiaj zaborczy, bo ogarnia człowieka bez reszty, zacierając w nim pragnienie nieba. Im bardziej jednak ogarniają nas sprawy czysto doczesne, tym bardziej potrzebne jest nam podniesienie oczu serca w górę. Czujemy to dobrze. Skarżymy się nieraz na zaborczość tego świata, choć sama taka skarga nie wystarcza. W chwili głębszej refleksji budzi się w nas świadomość, że przez oddalenie się – myślą, sercem, wolą, czynem – od Boga, naszego Ojca, tracimy coś niezmiernie cennego. Grozi zaś zagubienie drogi życia i utrata jego sensu.
Konieczny jest nam pewien duchowy dystans w stosunku do tego, co nas tak bardzo angażuje, że aż odrywa od Boga. Jest on niezbędny nawet w stosunku do tego, co jest konieczne do życia. Musimy swą ziemską egzystencję dźwigać wzwyż i „szukać tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga” (Kol 3, 1). Musimy poddawać ją światłu wiary i otwierać na działanie ponadziemskiej miłości. Doświadczenie uczy, że u podstaw odejścia od Boga najczęściej ma miejsce zaniedbanie modlitwy. Toteż powrotu trzeba szukać w modlitwie. Nic więc dziwnego, że św. Alfons de Liguori ciągle zachęcał ludzi do modlitwy, mówiąc: „Kto się modli, ten się zbawi! Kto się modli, ten się uświęci!” Zaś św. Jan Maria Vianney podkreślał, że „modlitwa unosi duszę człowieka do nieba”.
Kościół święty doskonale to rozumiał od początku swego istnienia. Toteż w Nowym Testamencie i w Konstytucji o liturgii świętej (Sacrosanctum Concilium – 4 XII 1963), Kościół jawi się jako Kościół modlący się. W Dz 2, 42-46 został przedstawiony zwykły dzień pierwotnej wspólnoty jerozolimskiej. Wierni tej wspólnoty od dziewiątej rano do zachodu słońca „trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach (…). Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, spożywali posiłek w radości i prostocie serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia” (w. 42.46-47).
Oznacza to, że Kościół trwa na modlitwie od początku swego istnienia, trwa od zawsze, czyli ciągła modlitwa, jest czymś charakterystycznym dla Kościoła. Od dnia Pięćdziesiątnicy, aż po dzień dzisiejszy, Kościół święty zawsze gromadził się na modlitwie. Nie było takiego dnia, ani takiego okresu czasu, kiedy by Kościół zaniedbał modlitwę.
W jaki sposób Kościół modlił się i nadal modli się? Kościół modlił się i nadal modli się tak jak Chrystus. Ewangelia mówi: „Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9, 29). Jezus Chrystus modląc się, niejako „opuszcza” swój codzienny wygląd i staje się lśniący, promieniujący. Pragnę to szczególnie podkreślić, gdyż dotyczy to istoty modlitwy Kościoła. Kościół modląc się jak Chrystus, przemienia się jak Chrystus. Gdy Kościół się modli, zwłaszcza sprawując liturgię świętą, uobecniając tajemnice wiary, wychodzi z siebie, wychodzi ze swej codzienności, dokonuje niezrównanego czynu, z którym żadne inne działanie Kościoła nie może się równać.
Modlitwa niesie z sobą duchowe przemienienie. Konstytucja o liturgii świętej mówi: „… Chrystus jest obecny zawsze w swoim Kościele, zwłaszcza w czynnościach liturgicznych. Jest obecny w ofierze Mszy świętej tak w osobie celebrującego (…), jak zwłaszcza pod postaciami eucharystycznymi. Jest obecny swoją mocą w sakramentach, tak że gdy ktoś chrzci, sam Chrystus chrzci. Jest obecny w swoim słowie, bo gdy w Kościele czyta się Pismo Święte, On sam przemawia. Jest obecny, gdy Kościół modli się i śpiewa psalmy, gdyż On sam obiecał: «Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich» (Mt 18, 20) (…). Słusznie zatem uważa się liturgię za wypełnianie kapłańskiej funkcji Jezusa Chrystusa. W niej przez znaki dostrzegalne wyraża się i w sposób właściwy dla poszczególnych znaków dokonuje się uświęcenie człowieka, a Mistyczne Ciało Jezusa Chrystusa, to jest Głowa ze swymi członkami, sprawuje pełny kult publiczny” (KL, n. 7).
W liturgii świętej zawsze wchodzimy w tajemnicę Boga, wchodzimy w sferę nadprzyrodzonego świata, a czynimy to z Chrystusem i jak Chrystus. Symbole i szaty liturgiczne, gesty i słowa pomagają nam wejść w tę sferę i doświadczać obecności Pana.
Zakończenie
„Dopóki przebywamy na tym świecie, trzeba się nam nawracać – mówi autor homilii z drugiego wieku. Jesteśmy oto gliną w ręku garncarza, który urabia nas. Dopóki jesteśmy na tym świecie, całym sercem odwracajmy się od wszelkich naszych grzechów popełnianych w ciele, abyśmy wykorzystali dany nam czas na nawrócenie i dostąpili zbawienia od Pana. Strzeżmy więc naszego ciała, jak świątyni Bożej. Dopóki mamy czas wyzdrowieć, powierzmy się Boskiemu Lekarzowi i ofiarujmy zapłatę. Jaką? Szczere nawrócenie. Uwielbiajmy Go nie tylko ustami, ale także sercem, aby nas przyjął jak swoje dzieci. Pan bowiem powiedział: «Moimi braćmi są ci, którzy wypełniają wolę Ojca mojego»” (por. Liturgia Godzin, t. IV, s. 403-404).
Ks. dr Henryk Skoczylas CSMA jest autorem następujących komentarzy do Psalmów:
Psalm 1 - dwie drogi, dwa przeznaczenia człowieka
Wybaw mnie, o Panie, przez Twoje miłosierdzie (Psalm 6)
Wielkość Stwórcy i godność człowieka (Psalm 8)
Bóg ucieczką i nadzieją sprawiedliwego (Psalm 11)
Przymioty człowieka prawego (Psalm 15)
Dziękczynienie i prośba (Psalm 40)
Bóg ‒ Światłość świata (Psalm 57)
Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam (Psalm 63)
„Nie zatwardzajcie serc waszych” (Psalm 95)
Wielkość dzieł Bożych (Psalm 111)
Szczęście człowieka bogobojnego (Psalm 112)
„Twoje Słowo jest lampą dla moich stóp” (Psalm 119)
Dwa Boże Trony: Sędziowski i Miłosierdzia (Psalm 130)
Dziecięca ufność w Bogu (Psalm 131)
Bóg zna i przenika wszystko (Psalm 139)
Boże, na harfie dziesięciostrunnej zagram ci pieśń (Psalm 144)
Alleluja, chwalcie Pana! (Psalm 150)
Ponadto na naszej stronie znajduje się biblijny tekst Autora o św. Józefie:
Zachęcamy do korzystania i lektury.